[1Cel 36; 1Bon 4,5; AP 36 – 1Bon 12,8 – 1Cel 37; 1Bon 4,7]
55 Szczęśliwy ojciec zatrzymał się wraz z synami w miejscowości blisko Asyżu, zwanej Rivo Torto, gdzie znajdowała się jakaś szopa opuszczona przez wszystkich. była tak ciasna, że z trudem mogli w niej usiąść lub położyć się. bardzo często brakowało im tam chleba. Jedli tylko rzepę, którą otrzymywali z konieczności prosząc o jałmużnę. Mąż Boży wypisał imiona braci na belkach szopy, by ci, którzy chcieliby spać albo modlić się, mogli znaleźć swoje miejsce, bez narażania innych mieszkających w tej ciasnej szopie na hałas i zakłócenia skupienia ducha. Pewnego dnia, gdy bracia w niej przebywali, zjawił się jakiś wieśniak ze swym osłem, zamierzając zatrzymać się w niej. Obawiał się, że bracia go wyrzucą. W progu krzyczał na osła:
– Wchodź! Wchodźże! To będzie szczęście dla tej szopy![1]
Święty ojciec słysząc słowa i poznając zamiar wieśniaka, zasmucił się, zwłaszcza dlatego, że ten człowiek ze swym osłem narobił tyle hałasu i przeszkodził wszystkim braciom oddanym modlitwie i skupieniu. Mąż Boży powiedział więc do braci:
– Wiem, bracia, że Bóg nie powołał nas, byśmy dawali schronienie osłowi i zajmowali się zgiełkiem świata, lecz abyśmy raczej od czasu do czasu głosili drogę zbawienia i udzielali zbawiennych rad szczególnie zaś byśmy poświęcili się modlitwie i dziękczynieniu.
Opuścili więc szopę, by mogła służyć ubogim trędowatym. Stamtąd udali się do Matki Bożej z Porcjunkuli w pobliżu której zamieszkiwali ongiś mały domek zanim otrzymali i kościół.
[1Cel 42; 1Bon 4,3 – 1Cel 44; 1Bon 4,5]
56 W następstwie tego błogosławiony Franciszek, prowadzony mocą i natchnieniem Bożym, skierował pokorną prośbę do opata klasztoru św. Benedykta na górze Subasio, w pobliżu Asyżu i tak nabył ten kościół. Polecił go specjalnie i serdecznie ministrowi generalnemu i wszystkim braciom, jako miejsce umiłowania przez chwalebną Dziewicę, bardziej niż wszystkie inne miejsca i kościoły na świecie. Tym, co spowodowało to polecenie i umiłowanie tego miejsca, było widzenie jednego z braci, które miał, gdy był jeszcze na świecie. błogosławiony Franciszek darzył owego brata specjalnym uczuciem i jak długo przebywał z nim okazywał mu oznaki szczególnej przyjaźni. Człowiek ów miał zamiar poświecić się służbie Bożej – rzeczywiście został później wiernym zakonnikiem – kiedy miał owo widzenie. wydawało mu się, że wszyscy stracili wzrok. Widział ich na klęczkach w obrębie kościółka Matki Bożej z Porcjunkuli, ze złożonymi rękoma i twarzami zwróconymi ku niebu. Głośno płacząc błagali Pana, by raczył im wszystkim w swym miłosierdziu przywrócić światłość. Otóż podczas ich modlitwy, wydawało mu się, że widzi wielką światłość zstępującą z nieba na nich i oświetlającą wszystkich swych zbawczym blaskiem. Od tego snu powziął mocniejsze postanowienia służenia Bogu. Wkrótce, opuszczając przewrotny i płochy świat na zawsze, wstąpił do zakonu, gdzie pokornie wytrwał w służbie Bożej.
[2Cel 18; LP 8 – 2Cel 20; 1Bon 2,8]
Rozdział XIV
Kapituła, która odbywała się dwa razy w roku u Matki Bożej z Porcjunkuli
57 Błogosławiony Franciszek po otrzymaniu od wspomnianego opata kościoła Matki Bożej, o którym była mowa, zarządził, że będzie się tu zbierać kapituła dwa razy do roku na Zielone Świątki i w uroczystość św. Michała. Na święto Zesłania Ducha Świętego wszyscy bracia gromadzili się u Matki Bożej. Radzili nad tym, w jaki sposób mogą lepiej zachować Regułę, a także wyznaczali braci, by udali się w inne okolice z kazaniami do ludu. Innych braci umieszczali w ich prowincjach. Święty Franciszek natomiast kierował do nich napomnienia, nagany i polecenia, które, jak mu się wydawało, były zgodne z zamiarami Pana. Wszystko zaś, co polecał im słowami, z całego serca i z wielką troskliwością ukazywał w czynach. Czcił kapłanów i prałatów Świętego Kościoła, szanował panów, szlachtę i bogaczy; miał również głęboką miłość dla ubogich, współczuł całym swym wnętrzem ich ciężarowi i okazywał się sługą wszystkich. Chociaż był wyższy od wszystkich braci, to jednak wyznaczył jednego z tych, którzy z nim mieszkali na swego gwardiana i pana, któremu, aby oddalić od siebie wszelką okazję pychy, był posłuszny pokornie i pobożnie. Pochylał swoją głowę aż do samej ziemi przed wszystkimi ludźmi, aby zasłużyć na to, by kiedyś był wyniesiony pomiędzy świętych i wybranych Boga. Troskliwie napominał braci, aby wiernie zachowywali świętą Ewangelię, którą przyrzekli wypełniać, a zwłaszcza, aby byli pełni czci i pobożności w odmawianiu Boskiego oficjum i wobec przepisów Kościoła, słuchając pobożnie Mszy świętej i adorując jak najpobożniej Ciało Pańskie. Chciał także, aby bracia otaczali szczególnym szacunkiem również kapłanów, którzy sprawowali czcigodne i największe tajemnice. Posuwał się aż do tego, że chciał, aby gdziekolwiek ich spotkają, skłaniali głowę i całowali ich ręce. A jeżeli spotkaliby ich jadących konno, chciał, aby nie tylko całowali ich ręce, lecz także kopyta koni, na których jechali ze względu na szacunek wobec ich władzy.
[AP 36.37]
58 Napominał także, aby bracia nikogo nie sądzili, ani nie gardzili tymi, którzy wygodnie żyją oraz ubierają się wyszukanie i bogato. Bóg bowiem jest naszym i ich Panem mogącym powołać ich, a powołanych usprawiedliwić. Mówił także, aby bracia szanowali ich jak braci i swoich panów, ponieważ są braćmi jako stworzeni przez tego Samego Stwórcę, panami zaś. o ile wspomagają dobrych do czynienia pokuty, udzielając im tego, co jest im konieczne do życia doczesnego. Dawał również i to mówiąc;
– Taki powinien być sposób życia braci wśród ludzi, aby ktokolwiek słysząc ich lub widząc, wielbił Ojca niebieskiego i wysławiał go pobożnie.
Pragnął także bardzo aby zarówno on jak i jego bracia obfitowali w takie dzieła, za które chwalono by Pana. mówił także:
– Jak głosicie pokój ustami, tak, a nawet jeszcze bardziej miejcie go w sercach waszych. niech nikt z waszego powodu nie będzie pobudzany do gniewu, albo zgorszony lecz wszyscy przez waszą łagodność będą doprowadzeni do pokoju, życzliwości i zgody. Do tego bowiem zostaliście powołani, abyśmy troszczyli się o poranionych, umacniali załamanych, błądzących przywoływali na właściwą drogę. Wydaje się nam, że wielu jest członkami diabła, którzy będą jeszcze uczniami Chrystusa.
[AP 38]
59 Pobożny ojciec ganił ponadto braci swoich zbyt surowych dla siebie, wyniszczających się zbytnio czuwaniami, postami i umartwieniami cielesnymi. Niektórzy bowiem tak bardzo zadręczali siebie, aby poskromić w sobie wszystkie pożądliwości ciała, że wydawało się. iż żywią nienawiść do samych siebie. Mąż Boży powstrzymywał ich od tego przez serdeczne upomnienia, delikatnie karcił w imię rozsądku, jeśli można tak powiedzieć, opatrywał ich rany swymi zbawiennymi poleceniami. Spośród braci, którzy przybyli na kapitułę, żaden nie ośmielał się mówić o rzeczach tego świata, lecz rozmawiali o życie świętych ojców oraz, w jaki sposób mogą lepiej i doskonalej otrzymywać łaski Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Jeśli niektórzy z nich mieli jakąś pokusę lub udrękę, słysząc błogosławionego Franciszka mówiącego z taką słodyczą i zapałem oraz widząc jego pokutę, czuli się jakby cudem uwolnieni od pokus i doświadczeń. Współczując bowiem mówił do nich nie jak sędzia, lecz jak miłosierny ojciec do synów i dobry lekarz do chorych, umiejąc cierpieć z cierpiącymi i smucić się z udręczonymi. Jednak karcił we właściwy sposób wszystkich winnych a upartych i zbuntowanych poskramiał należnymi karami. Po skończonej kapitule błogosławił wszystkich braci i każdego przeznaczał do właściwej prowincji. ktokolwiek zaś z nich miał ducha Bożego i dość zdolności by głosić kazania, obojętnie czy był to kleryk czy laik, dawał mu pozwolenie na głoszenie słowa Bożego. Kiedy otrzymali jego błogosławieństwo, szli przez świat z wielką radością ducha, jak pielgrzymi i przybysze (1P 2,11), nic na drogę nie biorąc, prócz książek, z których mogli odmawiać swoje godziny z Oficjum Boskiego. Za każdym razem, gdy spotykali księdza bogatego lub biednego, dobrego lub złego, pozdrawiali go, pochylając się pokornie, oddawali mu uszanowanie. Gdy zaś nadchodziła godzina spoczynku, chętniej udawali się do księży, aniżeli do świeckich. 60. kiedy jednak nie mogli zatrzymać się u księży, szukali ludzi bardziej uduchowionych i bojących się Boga, u których mogli godziwiej zamieszkać. Tak było aż do czasu, w którym Pan natchnął kilku pobożnych ludzi myślą zbudowania dla braci hospicjów w każdym mieście i osadzie, do której mieli się udać. Później wznoszono tam dla nich domy. Pan udzielił im słów i natchnień, które odpowiadały potrzebom chwili, a ich przekonywające argumenty, zapadając głęboko w serce zdobywa ludzi młodych i starych, którzy opuszczali ojca i matkę, a także wszystko, co posiadali i naśladowali braci przyjmując habit ich zakonu. Rzeczywiście, wówczas miecz rozłączenia został zesłany na ziemię, ponieważ ludzie młodzi wstępowali do zakonu, zostawiając swych rodziców pogrążonych w brudach grzechów. Tych, którzy przyjęli do zakonu, przyprowadzali do błogosławionego Franciszka, z rąk którego pokornie i pobożnie mieli otrzymać habit zakonny. Nie tylko mężczyźni tak nawracali się do zakonu, lecz także liczne dziewice i wdowy, pouczone kazaniami braci, zakładały według ich wskazówek konwenty w miastach i osiedlach, i zamykały się w nich, by czynić pokutę. Jednego z braci wybierano na ich wizytatora i opiekuna[2]. Podobnie mężczyźni żonaci i kobiety zamężne, nie mogąc zerwać związku małżeńskiego, oddawali się w swoim własnych domach większej pokucie według zbawiennych wskazówek braci. W ten sposób, dzięki błogosławionemu Franciszkowi, doskonałemu czcicielowi trójcy Świętej, Kościół Boży odnawia się przez trzy zakony, jak to zapowiadało wcześniej odnowienie trzech kościołów. Każdy z tych zakonów został w swoim czasie zatwierdzony przez papieża.
[AP 41; K 16]
Rozdział XV
Śmierć kardynała Jana, pierwszego protektora braci i przyjęcie kardynała Hugolina, biskupa Ostii, na ojca i protektora zakonu.
61 Czcigodny ojciec, wspomniany kardynał Jan od św. Pawła, który błogosławionemu Franciszkowi częściej udzielał rad i poparcia, wyrażał uznanie dla życia i działania samego świętego i jego braci wobec innych kardynałów. Wzruszeni jego słowami, tak pokochali męża Bożego i jego braci, że każdy chciał mieć braci w swej kurii, nie tyle dla usług, które mogli oddać, co dla świętości ich życia i pobożności. Po śmierci kardynała Jana od św. Pawła, Pan natchnął serce jednego z kardynałów, imieniem Hugolin, wówczas biskup Ostii, aby błogosławionego Franciszka i jego braci serdecznie kochał, otaczał opieką i wspierał. Istotnie, okazał on im tyle płomiennej miłości, jakby był ojcem wszystkich. A nawet miłość ojca wobec swych synów według ciała nie posuwa się tak daleko, jak miłość czysto duchowa, którą kardynał kochał w Panu męża Bożego i braci, biorąc ich pod swą opiekę. Mąż Boży zapoznawszy się z chwalebną opinią o tym kardynale, czczonym przez wszystkich, przyszedł do niego ze swymi braćmi. Kardynał Hugolin przyjął ich z wielką radością i powiedział im:
– Ofiaruję wam siebie samego, jako pomocnika i doradcę, a także jestem gotów otoczyć was opieką według waszej woli. chcę jednak w zamian, byście polecali mnie Bogu w waszych modlitwach.
Wówczas błogosławiony Franciszek złożył Bogu dziękczynienie i odpowiedział kardynałowi:
– Panie, bardzo pragnę mieć ciebie za ojca i protektora naszego zakonu i chcę, by wszyscy bracia polecali cię zawsze Bogu w swych modlitwach.
Następnie prosił go, by raczył wziąć udział w kapitule braci, która zbierała się na Zielone Święta. ten natychmiast chętnie zgodził się i odtąd uczestniczył w ich kapitule. Gdy przybywał na kapitułę, wszyscy zebrani bracia wychodzili procesjonalnie na jego spotkanie. On zaś gdy bracia się zbliżali, zsiadał z konia i pieszo szedł z nimi aż do kościółka Matki Bożej. Tam kierował do nich przemówienie, a potem odprawił Mszę świętą, podczas której mąż Boży, Franciszek, śpiewał Ewangelię.
[AP 42.43]
Rozdział XVI
Wybór pierwszych ministrów i sposób w jaki zostali posłani w świat.
62 Jedenaście lat po powstaniu zakonu, gdy zwiększyła się ilość braci i ich zasługi, wybrano ministrów, którzy wraz z kilkoma braćmi zostali wysłani do prawie wszystkich zakątków świata tam, gdzie tylko pielęgnowano i zachowywano wiarę katolicką. Niektóre prowincje przyjmowały ich, ale nie dawały polecenia na budowanie mieszkań; inne wypędzały ich w obawie przed herezją. Działo się tak dlatego, że kiedy papież Innocenty III aprobował ich Zakon i Regułę, nie zrobił tego na piśmie. Z tego powodu bracia musieli wiele wycierpieć od duchowieństwa i od świeckich. Zostali zmuszeni do opuszczenia pewnych prowincji. Niepokojeni, nękani, czasem wręcz grabieni i pobici przez rozbójników powracali do błogosławionego Franciszka z duszą pełną goryczy. W ten sposób cierpieli prawie we wszystkich krajach zaalpejskich, miedzy innymi w Niemczech, na Węgrzech i w wielu innych. Kardynał Hugolin dowiedziawszy się o tym, wezwał do siebie błogosławionego Franciszka i zaprowadził go do papieża Honoriusza, gdyż Innocenty III w międzyczasie zmarł. Ten zatwierdził uroczystą bullą papieską inną Regułę, którą błogosławiony Franciszek ułożył na podstawie pouczeń Chrystusa. Reguła ta ustanawiała większy odstęp czasu między kapitałami, aby oszczędzić trudu braciom zamieszkującym odległe kraje.
63 Błogosławiony Franciszek prosił papieża Honoriusza by zechciał dać jednego z kardynałów Kościoła Rzymskiego na ojca dla swego zakonu. Chodziło mu o biskupa Ostii, do którego bracia mogli odnosić się w swych sprawach. Pewne widzenie skłoniło go do proszenia o kardynała i szukania opieki nad zakonem w Kościele Rzymskim. Widział bowiem jakąś małą i czarną kurę z upierzonymi nogami, jak u domowego gołębia, która miała tyle kurcząt, że nie mogła ich wszystkich zgromadzić pod swymi skrzydłami, lecz pozostając na zewnątrz biegały wokół niej. Po przebudzeniu zaczął zastanawiać się nad tą wizją i natychmiast pod wpływem Ducha Świętego zrozumiał, że on sam kryje się pod symbolem kury i powiedział:
– Tą kurą jestem ja ze swą drobną postawą i czarnym wyglądem. Powinienem być prosty jak gołąb i powinienem wzlatywać do nieba uskrzydlonymi aktami cnót. Pan bowiem w swoim miłosierdziu dał mi i da jeszcze wielu synów tak, że własnymi siłami nie będę mógł im pomóc. trzeba więc bym ich powierzył pieczy Kościoła Świętego, by on ich chronił w cieniu swych skrzydeł, by nim kierował.
[2Cel 24 – SP 78]
64 Minęło kilka lat od owej wizji[3], gdy udał się do Rzymu i odwiedził biskupa Ostii. Kardynał zmusił świętego do towarzyszenia mu nazajutrz rano na dwór pieski. chciał bowiem, aby on wygłosił kazanie w obecności papieża i kardynałów oraz, aby z całą swą pobożnością i z całego serca polecił jemu samemu zakon. Na próżno błogosławiony Franciszek wymawiał się i protestował mówiąc, że jest prosty i niewykształcony. Musiał jednak iść z kardynałem do kurii. Gdy błogosławiony Franciszek znalazł się przed papieżem i kardynałami, jego widok wzbudził ogólną wesołość. Stojąc wygłosił im kazanie bez żadnego innego przygotowania, aniżeli oświecenie namaszczeniem Ducha Świętego, a po skończeniu przemówienia polecił swój zakon papieżowi i wszystkim kardynałom. Papież i kardynałowie byli bardzo zbudowani kazaniem, serca ich zostały poruszone do serdecznej miłości wobec zakonu.
65 Później błogosławiony Franciszek powiedział papieżowi: – Panie, jestem pełen współczucia na myśl o wszystkich troskach i trudach, które Wasza świątobliwość ustawicznie ponosi w trosce o Kościół Boży, tym, jednak, co okrywa mnie wielkim zawstydzeniem jest to, że dla nas Braci Mniejszych poświęcacie tyle starania i troski. gdy bowiem wielu szlachetnych i bogatych, a także przeliczni zakonnicy nie mają do Was dostępu, my powinniśmy być ogarnięci obawą i drżeniem na myśl, że my, ubożsi i bardziej wzgardzeni niż inni zakonnicy ośmielamy się nie tylko przyjść do Was, lecz także stanąć przed Waszymi drzwiami i pukać do przybytku, będącego ostoją chrześcijan. Z tego powodu pokornie i ze czcią błagam Waszą Świątobliwość, by raczył dać nam biskupa Ostii na ojca, by w trudnych chwilach bracia mogli udawać się do niego, przestrzegając zawsze praw Waszej najwyższej władzy. Ta prośba spodobała się papieżowi i ustanowił biskupa Ostii wielkim protektorem zakonu.
[1Cel 100; 2Cel 25; AP 45]
66 Wierny zleceniu, które otrzymał od papieża, jak dobry protektor, wyciąga rękę ku obronie braci, pisząc do wielu sprawujących władzę, którzy ich prześladowali, by nie stawiano im oporu, lecz raczej by udzielano im pomocy i poparcia w głoszeniu kazań i osiedlaniu się w ich okolicach, jako dobrym i świętym zakonnikom, mającym potwierdzenie Stolicy Apostolskiej. Wielu kardynałów za jego przykładem przesłało takie same listy. Wówczas na kapitule, która odbyła się po owej podróży do Rzymu, błogosławiony Franciszek upoważnił ministrów do przyjmowania nowych braci do zakonu i wysłał ich do wspomnianych prowincji. Zabrali ze sobą listy kardynałów i Regułę zatwierdzoną bullą apostolską. W ten sposób prałaci, zaznajamiając się ze świadectwami, które przedstawili im bracia, udzielili im chętnie pozwolenia na budowanie, mieszkanie i głoszenie kazań w ich okolicach. Tak więc, gdy bracia zatrzymywali się i głosili kazania w owych okolicach, wielu widząc ich pokorne i święte postępowanie, a także słysząc ich najsłodsze słowa poruszające i rozpalające umysły Bożą miłością i skłaniające do czynienia pokuty, przyjmowało z zapałem i pokorą habit świętego zakonu.
[AP 45]
67 Błogosławiony Franciszek widząc wierność i miłość biskupa Ostii względem braci, wzajemnie kochał go najgorętszymi uczuciami swego serca. A ponieważ wiedział, z objawienia Bożego, że kardynał ów będzie papieżem, nazywał go we wszystkich listach, które do niego kierował, ojcem całego świata. Zaczynał je tymi słowami: ?Czcigodnemu w Chrystusie ojcu całego świata…? Rzeczywiście trochę później papież Honoriusz III zmarł, a jego następcą został wybrany biskup Ostii, przyjmując imię Grzegorza IX. Do końca swego życia był wielkim dobrodziejem i obrońcą tak braci, jak innych zakonników, a zwłaszcza ubogich Chrystusa. Dlatego słusznie wierzy się, że ma udział w orszaku Świętych. [1Cel 100; AP 45; K 18]